Muzeum Transportu w Coventry
Najważniejszy eksponat tego muzeum. (Nigdzie nie ma kopii!)
Rekordowy pojazd o nazwie ThrustSSC.
Idziemy do kapsuły, gdzie ma być odwzorowana rekordowa jazda.
Na zdjęcie kapsuła. Wprowadzający nas i kilka innych osob obsługujący to urządenie pracownik przestrzega nas, abyśmy się trzymali zaistalowanych tam poręczy, bo będzie bardzo "trzęsło"! . . .
Wsiadamy do kapsuły. Wewnątrz kilka cztero-osobowych siedzeń. Ciemno, są poręcze do trzymania. Zamykają kapsułę. Zapala się przed nami dość duży ekran, na którym widać ręce kierowcy (Andy Green - pilot FAF), deskę rozdzielczą (pulpit sterowniczy -kokpit) pojazdu i oczywiście, to co przed przednia szybą, czyli pustynię. . .Widać wytyczoną jasną linię, która ma prowadzić we właściwym kierunku pojazd. Po wielu zdaniach wstępu, następuje odliczanie, uruchomienie silników i powolne ruszenie. Widać jak pojazd jest naprowadzany na właściwy kierunek wolantem, tak, aby ta linia widoczna była centralnie. Widać także, co robi kierowca, jak przyrasta prędkość i czuje się coraz większe wibracje. W pewnym momencie pojazd dostaje jakby dodatkowego “kopa” i szybkość przyrasta znacznie. Widać jak pojazd zbacza co chwila z kursu do tego stopnia, że znika zupełnie z ekranu linia prowadząca, a naprowadzanie na właściwy kierunek powoduje sine trzęsienie i przechyły pojazdu. Widać, że utrzymanie pojazdu na wyznaczonym kursie, to główna trudność. Przez chwilę, po korektach wolantem, można zobaczyć, że linia się pokazuje na ułamki sekund i natychmiast pojazd zmierza znowu w złym kierunku. Przechyły i podskoki są bardzo silnie. Niektóre panie krzyczą w kapsule, bo ona wibruje tak jakby byliśmy w tym wehikule. Obijamy się o siebie jak w wywracającym się do rowu wozie drabiniastym. Halas jest wielki, ale w pewnym momencie, wydaje się, że już się nie da opanować tego gigantycznego pojazdu i nastąpi katastrofa. Jednak kierowca- pilot samolotów myśliwskich ma nie lada opanowanie i refleks, opanowuje sytuację, linia prowadząca jest widoczna, pojazd osiąga niebywałą szybkość (przekroczył barierę dźwięku o ponad 7 km/godzinę - osiągnął 1227,985 km/h (1,02 Ma) i po przekroczeniu założonej prędkości zaczyna wyraźnie zwalniać. Czuje się, że silniki pracują bez wysiłku. Maleją drgania i hałas. Pojazd powoli staje. Wysiadamy z ulga, jak po bardzo ciężkiej pracy i wielkich emocjach.
 
Teraz idziemy zobaczyć czym "jechaliśmy"! W specjalnej hali stoi ten potwór, a właściwie dwa kolosalne silniki odrzytowe na małych stosunkowo aluminiowych kołach. Jest oczywiście i kabina wciśnieta między te wielkie rury.Na przedzie tego wehikułu jakby "muszka" do celowania w karabinie. To według niej, tak sądzę, mógł dokładnie pilot czuć się jak w swoim podstawowym fachu, czyli samolocie.
Szerokość tego potwora to prawie 4 m, długość- 16,5 m, wysokość -2,14 m. Waga ponad 10 ton!
 
 
Z Encyklopedii Wikipedii: "Thrust SSC został zbudowany z kadłuba amerykańskiego myśliwca F-104 Starfighter i zainstalowanych po bokach dwóch wyposażonych w dopalacze silników odrzutowych Rolls-Royce Spey Mk.2 używanych do napędu samolotów F-4 Phantom II. Maszyna miała 14,58 metra długości, 3,7 metra szerokości i ważyła 10 ton. Łączny ciąg silników wynosił 223 kN (110 tysięcy KM), które spalały 18 litrów paliwa lotniczego na sekundę, w przeliczeniu wartość ta wynosiła 5500 litrów na 100 km. Pojazd posiadał cztery kola, co jest warunkiem koniecznym, aby mógł być uznany za samochód, a sterowanie odbywało się przy pomocy kół tylnych. Kola te nie były zamocowane na jednej osi, ale asymetrycznie na dwóch przesuniętych względem siebie w taki sposób, że prawe koło znajdowało się bliżej dziobu maszyny niż lewe. Wszystkie koła maszyny wykonano z bardzo wytrzymałego stopu aluminium, zdolnego znieść ogromne siły odśrodkowe działające na nie przy tak dużych prędkościach obrotowych, dochodzących do 8500 obrotów na minutę. Wykonane przez firmę Dunlop Aviation koła w celu zapewnienia maksymalnego bezpieczeństwa przetestowano do prędkości 9500 obrotów na minutę."
 
 
 
 
 
 
Tu widać, jaką temperaturę miały gazy spalinowe wypływające z silników.
Gołe blachy są tak wypalone, że zmieniły nawet kolor.
Pokazano, jak wygląda jedno z tylnych aluminiowych kół. Srednica ok 80 cm.
Tymi tylnymi kołami pojazd był kierowany. Oba koła są umieszczone obo siebie, tak, że można powiedzieć, że to był prawie trójkołowiec. Widać na moim zdjęciu sposób kierowania tymi kołami.
 
 
Silnik osobno.
 
Ponieważ przednimi kola nie dało się sterować (nie było miejsca na zamocowanie żadnego układu kierowniczego) postanowiono skonstruować układ sterowania kolami tylnymi. W sumie musiało być ich cztery by uznano, ze pojazd jest samochodem a nie np. motocyklem czy czymś innym. Do zrobienia prototypu wymyślonego układu posłużył poczciwy i mocno wysłużony samochód Mini Cooper (BMC). Zablokowano mu kola przednie (normalnie kierowalne) i zrobiono taki oto system (na zdjęciu), który poddano próbom. Ponieważ zdały egzamin zastosowano to rozwiązanie w rekordowym pojeździe.
Tak to wygląda od strony kierowcy. W rekordowym pojeździe nie było kierownicy tylko lotniczy wolant.
Zestawienie nazwisk ludzi i firm - twórców tego sukcesu.
 
 
Tekst i zdjecia Andrzej Kalinowski